07 gru 2013

The Author

Share

Triathlon – 2013
PAN22_302_2013

Rychu zapytał mnie, po czym rozpoznać w towarzystwie triathlonistę. Sądziłem, że może ma „coś” ze stali lub przynajmniej duży biceps. Okazało się, że nie trafiłem. Po niczym – odpowiedział Rychu – sam wszystkim o tym opowie :)

Więc opowiadam. Nie pamiętam, kto z nas wpadł na pomysł uczestnictwa w zawodach triathlonowych. Przygotowania do startów w nowej dyscyplinie rozpocząłem w październiku 2012. Rychu przygotowywał się dobiegając ostatnie w tym roku osiemdziesiąte któreś maratony, Sebastian trenował w kąciku po cichu a Józik do triathlonu się nie przygotowywał, bo organizatorzy zawodów triathlonowych nie zgodzili się  na regulaminową zmianę jazdy na rowerze na jazdę samochodem UAZ. W styczniu rokowania co do startów były dobre. Straciliśmy czujność. W lutym odwaliłem lot głową w dół z dachu z telemarkiem na drabinie, w marcu poprawiłem „dobre samopoczucie” urywając ścięgno w kolanie. Rychowi na kości śródstopia wyrósł ropień podobny do Etny. Od tego momentu mogło być tylko lepiej.

Pierwszy start to pomysł Ryśka z dużym zaangażowaniem Sebastiana. Ja miałem złe przeczucia co do imprezy pod nazwą FRYDMAN TRiATHLON. Od czasu urazu przebiegłem tylko 40 km. Przekonał mnie argument, że musimy przyjrzeć się stronie technicznej dyscypliny, którą znaliśmy tylko z Internetu.

Frydman Triathlon

Ech! FRYDMAN TRIATHLON -2013. Pływanie w zalewie czorsztyńskim, jazda po pięknych górkach i bieg, a wszystko na dystansie olimpijskim. Był to najlepszy pomysł, aby zabić naszą psychikę. Wysportowani młodzieńcy po kilku sekundach  od pływackiego  startu „zagotowali” wodę przed nami i mogliśmy obserwować tylko oddalającą się falę tsunami. Dalej nie było lepiej. Sebastian i Rysiek pierwsi ukończyli zawody. O zajętym przeze mnie miejscu nie wspomnę. Doczłapałem, ale zdobyłem ważną wiedzę. Z młodymi zawodnikami lepiej nie konkurować na dystansach sprinterskich.

Rychu przed startem, w tle flizeliny

Same zawody były fajne. Takie góralskie, czyli czym chata bogata … Zaczęło się od wyjścia z wody. Na brzegu mogliśmy wytrzeć stopy o najprawdziwszy dywan, potem w strefie zmian biegaliśmy po flizelinie używanej zwykle pod panele podłogowe. Pewnie za rok położą na niej panele. Impreza się rozkręca :) . Całość dopełniła podana na zakończenie  góralska kwaśnica. Dobre wspomnienia zachowałem dzięki niezawodnej grupie wsparcia, czyli naszym rodzinom i grupie SKIPARK reprezentowanej przez Gosię i Józika. Rychu okupił zawody spuchnięciem stopy tak, że nie mógł zmieścic jej w bucie.

Sebastian na czerwonym dywanie – Cannes Frydman Triathlon

Grupa wsparcia – Frydman Triathlon 2013

Trzech muszkieterów – Frydman Triathlon 2013

Następny start 22 czerwca 2013, to kultowy SUSZ TRIATHLON – 2013.

Rychu w strefie zmian – Susz Triathlon 2013

Sebastian musiał poświęcić się pracy, więc wystartowaliśmy we dwóch z Ryśkiem. Byliśmy bogaci o doświadczenia z Frydmana. Tym razem byliśmy silni. Rychu tydzień wcześniej przebiegł Rzeźnika i ujechał na treningach 750 km z wyciętą na ranę dziurą w bucie a ja przebiegłem kolejne 120 km (teraz więcej robimy w dobrym miesiącu). Po całonocnej jeździe pojawiliśmy się o 4 rano nad jeziorem w Suszu. Rychu śpiącymi oczyma wyobrażał sobie położenie bojek kierunkowych. Ja myślałem tylko o łóżku w pensjonacie. Pensjonat był zamknięty, więc spaliśmy w samochodzie. Potem poszło jak po maśle. Atmosfera zawodów nas wchłonęła.

Atmosfera zawodów nas wchłonęła -Susz Triathlon 2013

Na każdym kroku spotykaliśmy pomocnych ludzi. Jednym z nich był Wojtek, z którym się zaprzyjaźniliśmy i od tego czasu razem planujemy kolejne starty. Nasz profesjonalizm doceniła ekipa serwisu VELOART z Krakowa. Nie wiem jak :) , ale dostrzegli, że Rychu ma założone odwrotnie koło kierunkowe, za długi łańcuch i w oponach 1/3 wymaganego ciśnienia. Co do mojej szosówki uznali, że szkoda czasu by ją ustawiać. Lepiej jak kupię nowy rower a ten przeznaczę do treningów. Tak naprawdę dużo im zawdzięczamy. Spotykamy ich na kolejnych zawodach i nie wiem czym utkwiliśmy im w pamięci, ale z daleka nas rozpoznają.

Blues Brothers ? Susz Triathlon 2013

11 sierpnia 2013 – HERBALIFE TRIATHLON GDYNIA.

Herbalife Triathlon Gdynia – 2013

Bez Rycha. Noga powiedziała dość. Operacja. Startowałem z Wojtkiem. Przyjechaliśmy do Gdyni z żonami i wynajęliśmy świetnie położone apartamenty 500 metrów od strefy zmian. Tak wielkiej strefy jeszcze nie widziałem. 1300 kolorowych rowerów a obok sławne okręty wojenne. Piękny widok. Organizacja zawodów robiła wrażenie. Herbalife, wcześniejszy sponsor SUSZ TRIATHLON powołał własną imprezę nagłośniona medialnie z udziałem polskich gwiazd ekranu. Maciej Sztur, Karolak, Topa, Kaśko i paru innych, których nie znam ( Karolaka i Topy też wtedy nie znałem) przyciągnęły tłumy.

Już z armaty wystrzał padł i ruszyliśmy w nasze morze.

Pistolet startowy- Herbalife Triathlon Gdyn

W morzu nie pływałem jakieś 10 lat. Zawody odbywały sie w  pięknej pogodzie. Opływaliśmy żaglowiec, potem jazda ulicami Gdyni w huraganowym wietrze. Na koniec bieg w upale z widokiem na morze i kufle z zimnym piwem w przyległych do deptaka kawiarenkach.

Po pływaniu, Herbalife Triathlon Gdynia – 2013

Skwer Kościuszki, Herbalife Triathlon Gdynia – 2013

Wojtek – Herbalife Triathlon Gdynia – 2013

Grupa wsparcia, Sebastian z dziewczynami

 

Meta, Herbalife Triathlon Gdynia – 2013

I mamy medal :)

 

TRIATHLON BORÓWNO – BYDGOSZCZ 2013 to ostatnie nasze zawody 2013 roku.

3,8 km pływanie/180 km rower/42 km bieg- dystans IRONMAN

Triathlon Borówno-Bydgoszcz 2013

Wreszcie mógł wystartować Rychu. Było nas trzech, bo u siebie (Bydgoszcz) startował też Wojtek. Miałem swój ukrywany od początku sezonu cel. Start na dystansie IRONMAN. W nocnych rozmowach z Ryśkiem rozważaliśmy szanse. Rysiek dochodził do siebie po kontuzji nogi, nie startował w Gdyni. Skazany był na połówkę. Na drugi dzień zarejestrowałem się na pełnym dystansie. Po południu objeżdżaliśmy z Wojtkiem i Ryśkiem trasę rowerową. Co chwilę znacznie silniejszy od nas Wojtek odskakiwał nam niczym bolid. Mam na myśli meteor a nie wolny pojazd formuły 1. Trochę nas to dołowało, ale robiliśmy dobrą minę. Wtedy pojawiła się Ona, Ulrike Fuhrmann. Jak się później okazało, triathlonistka, mistrzyni w swojej kategorii. Nie mogła startować, ponieważ miała świeżo zespolony obojczyk po rowerowej kraksie. Jeździła więc na góralu !!! Udzieliła nam porady, jak ukończyć Ironmana w swoim pierwszym starcie. Recepta była prosta i szalenie skuteczna. Wchodzisz do wody, ciesz się, że będziesz pływał. Wychodzisz z wody, ciesz się, że zmieściłeś się w czasie. Dalej rower, który lubisz itd. Itd. Ten sytem zadziałał  wtedy, gdy organizatorzy zafundowali nam pływającą bojkę kierunkową i zamiast planowanych 3,8 km przepłynęliśmy około 5 km. Nawet wtedy, gdy odcięło mi kolano po 23 km biegu. Przed ostatnim okrążeniem zapytałem tylko Rycha ( który ukończył swój dystans i czekał na mnie na stadionie), w jakim tempie muszę iść, aby zmieścić się w limicie czasu. Ma chłop doświadczenie. Szybko przeliczył i odpowiedź padła już po paru sekundach. Szedłem w tym tempie i udało się.

Triathlon Borówno- Bydgoszcz 2013

Stadion -Triathlon Borówno- Bydgoszcz 2013

Na mecie z Bartkiem Czyżem, przyszłym mistrzem

KONIEC SEZONU 2013

marek 5 Comments
5 Comments
  1. jestesmy z Ciebie dumni!!!!

  2. Ostatnio na zawodach skorzystałem z opisanej metody, tzn „lubię biegać”. rzeczywiście bardzo skuteczna :P

  3. Super relacja!

  4. Ale super!!! Szacun!!! :-)

  5. Twardy i potwornie konsekwentny jesteś Marku. Trzymaj tak dalej! :)

Leave a comment