Cóż robić w deszczowy, chłodny dzień. Dzisiaj na trasach rowerowych wszechobecne błoto, więc postanowiłem przypomnieć nasze trasy zimowe. Bieszczady to rejon, który chętnie odwiedzamy. Już sam dojazd po oblodzonej drodze daje dużo satysfakcji. Postanowiliśmy wejść na dwie połoniny. Samochód zostawiliśmy w Brzegach Górnych.
Pierwszym naszym celem była Połonina Caryńska . Podchodziliśmy mozolnie w pochmurny poranek bez nadziei na ładne widoki. Jedynie śnieg na odsłoniętej od wiatru połoninie przybierał ciekawe formy.
Na wierzchołku Caryńskiej zaskoczyli nas swoją obecnością ratownicy TOPR. Przez moment pomyślałem, że zabłądziliśmy. Panowie nie byli dość uprzejmi. Potraktowali nas jak ceprów w pełni lata na Giewoncie. Łaskawie jeden z nich zgodził się zrobić nam zdjęcie i rzucili się w zimową otchłań stoku. Trochę przesadziłem z tą otchłanią i z tym, że się rzucili. Rozległe w tym miejscu pola borówek przykryte były kilkunastocentymetrową warstwą przewianego śniegu. Może trochę złośliwie, z nieukrywaną satysfakcją obserwowałem ich zjazd. Każda próba dociążenia przodów nart kończyła się efektownym nurkiem. O ile dobrze pamiętam, sam też sprawdziłem podczas zjazdu, czy są borówki pod śniegiem .
Po zjeździe do Brzegów Górnych ruszyliśmy na Połoninę Wetlińską. Góry były dla nas łaskawe. Wyszło piękne słońce. Dookoła ubrane w zimową szatę drzewa kontrastowały z szafirowym niebem. Bajka.
W takiej pogodzie dotarliśmy na wierzchołek Wetlińskiej.