Stało się, żona zabrała mi show. W głowie układałem zdania, którymi opiszę po przyjeździe do domu zdobycie II miejsca w kategorii starców w biegu Super Trail – 130 w Lądku…












Dzo Jongo

Podzieliliśmy wejście na dwa etapy. Pierwszy, po kamolach do granicy śniegu na wysokość 5600 metrów, drugi po śniegu na szczyt.Wyruszyliśmy z bazy o 3.30 w świetle księżyca bez użycia czołówek. Nad nami pojawiły się światełka grupy, która wyruszyła o 12 w nocy. Ten odcinek pokonaliśmy dość szybko w 2 godz. 30 min. Na wierzchołku Kang Yatze pojawiło się słońce. Schowaliśmy lekkie buty do worka i ukryliśmy go w kamieniach. Dalej poszliśmy w rakach. Od tego miejsca ze Zdzichem zastosowaliśmy himalajskie tempo – więcej oddechów niż kroków . Sebastian pomknął do przodu. Odcinek po śniegu jest monotonny. Najpierw należy kierować się...

Don’t worry , co tłumaczymy – nigdy więcej worów Wory, będą ważnym tematem przewijającym się w opowiadaniu a w zasadzie jeden duży zielony wór, którego taszczyliśmy 20 kilometrów w wysokich górach. Plan był następujący- jedziemy do Shang Sumdo, bierzemy koniki, lecimy do Base Campu pod Kang Yatze wchodzimy na dwa wierzchołki i wracamy do Leh. Kondycyjnie byliśmy dobrze przygotowani, więc plan wydawał się realny. Wyruszyliśmy z Leh z naszym taksówkarzem Padmą do Shang Sumdo. Jest to wioska, w której zazwyczaj kończą się wielodniowe trekkingi przez Markha Valey oraz ruszają w przeciwną stronę karawany do Nyimalingu. Była piękna pogoda. Wyrzuciliśmy nasz...