17 wrz 2011

The Author

Share

Wejście na Kang Yatze
DSC_0454

Podzieliliśmy wejście na dwa etapy. Pierwszy, po kamolach do granicy śniegu na wysokość  5600 metrów, drugi po śniegu na szczyt.Wyruszyliśmy z bazy o 3.30 w świetle księżyca bez użycia czołówek. Nad nami pojawiły się światełka grupy, która wyruszyła o 12 w nocy. Ten odcinek pokonaliśmy dość szybko w 2 godz. 30 min. Na wierzchołku Kang Yatze pojawiło się słońce. Schowaliśmy lekkie buty do worka i ukryliśmy go w kamieniach. Dalej poszliśmy w rakach.

Poranek na Kang Yatze

Poranek na Kang Yatze

Kang Yatze I w słońcu

Kang Yatze I w słońcu

Teraz po śniegu

Teraz po śniegu

Od tego miejsca ze Zdzichem zastosowaliśmy himalajskie tempo – więcej oddechów niż kroków :) . Sebastian pomknął do przodu. Odcinek po śniegu jest monotonny. Najpierw należy kierować się lekko w prawo do z daleka widocznych kamieni. Jest tam fajne miejsce odpoczynkowe. Patrząc stamtąd mamy wrażenie, że wierzchołek jest blisko. Tak naprawdę, dla mnie tu zaczynał się najtrudniejszy odcinek drogi. Jest on stromy i dość długi.

Kang Yatze

Kang Yatze

Chłopcy ruszyli

Chłopcy ruszyli

Na podejściu

Na podejściu

Sebastian

Sebastian

Sebastian2

Sebastian2

Na podejściu

Na podejściu

W dole fragment skalny podejścia

W dole fragment skalny podejścia

Widok z okolic skałek

Widok z okolic skałek

Skałki na podejściu

Skałki na podejściu

Od skałek jest stromo

Od skałek jest stromo

Na lewo stromo

Na lewo stromo

Na prawo też

Na prawo też

Po osiągnięciu grani tuptaliśmy jeszcze 20 minut i pod wierzchołkiem spotkaliśmy schodzącą grupę „ nocną”. Dowiedzieliśmy się, że Sebastian dogonił ostatniego z nich tuż przed wierzchołkiem. Czas wejścia Sebastiana to 5 godz. 40 min. My walczyliśmy 6 i pół godziny. Na wierzchołku mieliśmy niezłą widoczność. Siedzieliśmy tam prawie godzinę. Kto wie, czy ta skłonność do leniuchowania nie uratowała nam życia. Okazało się, że wcześniej naszą drogę zejściową  przecięła 100 metrowej szerokości lawina.

Na grani

Na grani

Zdzichu

Zdzichu

Ciemny punkcik to wierzchołek

Ciemny punkcik to wierzchołek

Sebastian czeka na wierzchołku Kang Yatze

Sebastian czeka na wierzchołku Kang Yatze

Jesteśmy Kang Yatze

Jesteśmy na Kang Yatze

Jesteśmy na Kang Yatze, ja z talizmanem

Jesteśmy na Kang Yatze, ja z talizmanem

Kang Yatze I i Zdzichu

Kang Yatze I i Zdzichu

Widok z Kang Yatze

Widok z Kang Yatze

Widok z Kang Yatze na Karakorum

Widok z Kang Yatze na Karakorum

Jeżeli ktoś chciałby kierować się naszym śladem GPS zarejestrowanym w zejściu, od miejsca gdzie kończy się śnieg, to stanowczo odradzam. Jest to wariant naszego kolegi po 600 metrowym, stromym piarżysku. Widocznie mało mieliśmy atrakcji. Jedynym plusem tego zejścia było to, że świeżo przybyła do obozu grupa turystów wzięła nas za herosów szukających sobie trudności po zejściu z Kang Yatze.

W dole base camp

W dole base camp

Przed nami lawinisko

Przed nami lawinisko

Lawinisko

Lawinisko

Wariant po piargach

Wariant po piargach

W obozie spotkaliśmy polską grupę. Pozdrowiam tą drogą jednego z jej członków Andrzeja.

Z Andrzejem

Z Andrzejem

Base Camp Kang Yatze

Base Camp Kang Yatze

Umówiliśmy się z Polakami, że na drugi dzień wykorzystamy ich konie do transportu naszego bagażu. Konie przyszły, lecz z naszym transportem coś nie wyszło. Czekaliśmy do 11, kiedy to dowiedzieliśmy się, że koni nie dostaniemy. Korzystając z doświadczenia zdobytego na podejściu w 15 minut przepakowaliśmy do wora i naszych plecaków bagaż przeznaczony dla koni  po czym ruszyliśmy do Nyimalingu. Po ponad godzinie byliśmy w bazie.

Base Camp Kang Yatze

Base Camp Kang Yatze

Znowu z worem

Znowu z worem

Dolina z obozem

Dolina z obozem

W obozie bywało chłodno

W obozie bywało chłodno

Tu szczęście nam dopisało. Spotkaliśmy właściciela koni, który zgodził się w jeden dzień zejść z nami do Shang Sumdo. Fajny facet. Gnał koniki tak, że ledwo za nimi nadążaliśmy. Około 14 byliśmy na miejscu.

Właściwie szczęście to nas nie opuszczało przez cały pobyt w górach. Mieliśmy w planie wejście na drugi wierzchołek Kang Yatze. Zrezygnowaliśmy ze względu na duży opad świeżego śniegu. Następnego dnia zeszły z góry trzy spore lawiny.

Lawina

Lawina

Nasz " dobry" horsemen

Nasz " dobry" horseman

Jeszcze raz g..niany domek

Jeszcze raz g..niany domek

Surfing w Himalajach

Surfing w Himalajach

Przed KongmarungLa

Przed KongmarungLa

Dolina potoku Shang Chu

Dolina potoku Shang Chu

W zejściu

W zejściu

Profil trasy

Profil trasy

Mapka

Mapka

 

 

 

marek No comments
Leave a comment